Większość nowych projektów dotyczących żywności wynika z jednej potrzeby: ograniczenia negatywnego wpływu systemu produkcji żywności na stan planety. Dzisiaj problemy globalnego ocieplenia i jego relacji z naszymi wyborami żywieniowymi są wyjątkowo szeroko komentowane, zatem trudno znaleźć kogoś, kto nie byłby świadomy konieczności rychłego wprowadzenia diametralnych zmian. Potrzebne jest nam „zielone” jedzenie, którego produkcja wiąże się z jak najmniejszymi: emisjami gazów cieplarnianych, zużyciem wody, pestycydów i nawozów oraz deforestacją.
Wiemy, że powinniśmy ograniczyć spożycie mięsa. Dobra wola jednak nie zawsze wystarcza: ukształtowane na przestrzeni wielu lat nawyki żywieniowe bardzo trudno wykorzenić. Część osób nie potrafi pozbyć się pragnienia jedzenia mięsa, a niektórzy zwyczajnie nie tolerują pewnych kluczowych elementów diety roślinnej, na przykład strączków, bez których trudno jest ją zrównoważyć. Jednym z proponowanych rozwiązań jest wytwarzanie mięsa w specjalnie do tego przygotowanych reaktorach. To nie lada wyzwanie, bo za proces wzrostu mięśni w żywym organizmie odpowiada skomplikowana fizjologiczna maszyneria, wykształcona przez miliardy lat ewolucji. Zastąpienie jej technologią jest niezwykle trudne.