Kukbuk
Kukbuk
La Mancha – co odwiedzić i zjeść w centralnej Hiszpanii? (fot. Julia Zabrodzka)

La Mancha: ser i wino

Gdy myślimy o La Manchy, przypominają nam się przygody błędnego rycerza Don Kichota. Mało komu jednak region ten kojarzy się z wyjątkowym winem i niezwykłym jedzeniem, których wcale w nim nie brakuje!

Tekst: Julia Zabrodzka

Zdjęcia: Julia Zabrodzka

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 9 minut!

Na stole lądują półmiski z gęstym, ciemnym sosem, a może raczej potrawką. Trudno rozsądzić, bo całość przykrywają jajka sadzone, a po bokach porozrzucane są zielone papryczki. Oto słynne pisto manchego, potrawa porównywana czasem do francuskiego ratatouille, choć podejrzewam, że dumnych ze swojej kuchni Hiszpanów takie zestawienie raczej nie cieszy. – Papryka, pomidory, cebula, czosnek, oliwa – wylicza Chicho, nasz kierowca i znawca kuchni La Manchy. – Papryka i czerwona, i zielona, a wszystko posiekane i długo duszone na wolnym ogniu. Przepis wydaje się prosty i ma oczywiście najróżniejsze warianty. – Niektórzy dodają bakłażana albo cukinię, a nawet mięso – wtrąca Cristina, przewodniczka i menadżerka programu Ruta del Vino de la Mancha. – Tak naprawdę każda gospodyni ma swój przepis. Często są w nim po prostu warzywa z przydomowego ogródka – dodaje. – Aż wstyd powiedzieć, ale sama nigdy nie przygotowałam pisto. Moja mama robi takie dobre, że nie było potrzeby. Ale to też jest doskonałe – wskazuje na półmiski. Jak typowa turystka podane nam danie traktuję niemal jak wzorzec metra z Sèvres. – A jajka sadzone i papryczki? – dopytuję. Okazuje się, że zielone pimientos de Padrón, typowe raczej dla Galicji niż La Manchy, to inwencja kucharza. Kiedy robię zdjęcie, Chicho ustawia koło półmiska butelkę wina. – Najlepiej, by od razu było sparowane – tłumaczy ze znawstwem, choć etykietka psuje mi kadr. Jeszcze nie wiem, że Chicho sam ma niewielką winnicę, a trunki są dumą La Manchy.

La Mancha – co odwiedzić i gdzie zjeść (fot. Julia Zabrodzka)

Serowe przekręty

Chyba dali ci to z serem – w Polsce raczej nikt nie obruszyłby się na takie słowa. W Hiszpanii to sugestia, że zostaliśmy oszukani. – Dawniej sprzedawcy wina, chcąc zatuszować niedoskonałości, podawali je do spróbowania z kawałkiem sera. To bardzo utrudnia wyczucie niuansów smakowych, bo z serem każde wino jest dobre – śmieje się Chicho i podaje mi talerz z pokrojonym na równe trójkąciki manchego, chyba najsłynniejszym produktem z La Manchy. Ser ten powstaje z mleka lokalnej odmiany owiec, oveja manchega. – Charakteryzują je długie nogi. Muszą pokonywać ogromne odległości w poszukiwaniu jedzenia – tłumaczy Cristina. – Mają jeszcze jedną cechę, która odróżnia je od innych owiec – dają mało mleka, ale jest ono naprawdę doskonałe.

La Mancha –  jakich win i serów spróbować (fot. Julia Zabrodzka)

Owce manchega oglądamy w posiadłości Pago de La Jaraba. – To jedyne gospodarstwo w Hiszpanii, gdzie wyrabia się ser manchego, oliwę i wino w jednym miejscu. – Francisco, syn założyciela tej rodzinnej firmy, jest wyraźnie dumny. Wcale mu się nie dziwię – nigdy nie widziałam tak doskonale zaprojektowanej posiadłości, z budynkami udanie stylizowanymi na wiekowe i pięknym krajobrazem. – Mamy po 80 hektarów winnic oraz gajów oliwnych i migdałowych. I 100 hektarów dziewiczych lasów – wylicza Francisco. Na miejscu powstaje 25 ton sera manchego rocznie. – Manchego artesanal – podkreśla przyszły zarządca. Istnieją bowiem dwa typy sera: z mleka pasteryzowanego i niepasteryzowanego. Na półki polskich supermarketów najczęściej trafia pierwszy z nich. Nie trzeba chyba dodawać, że ser rzemieślniczy jest lepszy – i droższy.

Region La Mancha – jakich win spróbować? (fot. Julia Zabrodzka)

Bezmiar wina

W Pago de La Jaraba nie tylko oglądamy owce i serowarnię, ale także próbujemy ekologicznego czerwonego wina. Jego jakość dla wielu może być zaskoczeniem – La Mancha nie jest kojarzona z winnicami tak bardzo jak choćby Rioja, będąca synonimem wyśmienitych trunków. Miejscowi zdają sobie z tego sprawę i robią wszystko, by zająć należne sobie miejsce na winiarskiej mapie świata – zwłaszcza że mogą się pochwalić największą produkcją w Europie. O jej skali przekonuję się w La Virgen de las Viñas w Tomelloso. – Znajdujemy się w samym sercu winiarskiej La Manchy – wita nas Antonio Bellón, menadżer winiarskiej spółdzielni. – Tomelloso wytwarza najwięcej wina nie tylko w naszym regionie, ale i w całej Hiszpanii, a może i na świecie. Tylko nasza spółdzielnia może się pochwalić większą produkcją niż cała Rioja – podkreśla.

Winnica w regionie La Mancha. Jakich win spróbować? (fot. Julia Zabrodzka)

Trudno mi uwierzyć, że region, który ledwie kojarzyłam – i to głównie z literaturą – może się pochwalić takimi osiągnięciami. – Żeby zrozumieć, skąd się wzięły te liczby, musimy się cofnąć do XIX wieku – kontynuuje Antonio. – Europa ucierpiała wtedy w wyniku plagi filoksery, czyli mszyc, które żerują na winorośli. Zaraza rozprzestrzeniła się po niemal wszystkich zakątkach kontynentu, gdzie uprawiano wino. Dotarła również do La Manchy, ale mszyce nie przetrwały długo w naszym klimacie, z chłodnymi zimami i gorącym latem. Dzięki temu plaga niemal nie dotknęła regionu. Jak to w życiu bywa, nieszczęście jednych stało się szansą dla innych – podsumowuje filozoficzne. 

Winnica w hiszpańskim regionie La Mancha (fot. Julia Zabrodzka)

Na przełomie XIX i XX wieku tutejszy przemysł winiarski złapał wiatr w żagle i stara się utrzymać na fali do dziś. Chcemy produkować jak najlepsze butelkowane wina – tę deklarację słyszymy w niemal każdej lokalnej winnicy. Wcześniej znaczną część trunków destylowano i wyrabiano mocniejsze alkohole, dziś jednak coraz częściej powstają wina z prestiżowym znakiem denominación de origen.

Pośród ciągnących się po horyzont pól gdzieniegdzie wystają dziwne konstrukcje, przypominające prymitywne, kamienne kopuły

Do domu daleko

Antonio zabiera nas na spacer po niewielkim fragmencie winnic. Pośród ciągnących się po horyzont pól gdzieniegdzie wystają dziwne konstrukcje, przypominające prymitywne, kamienne kopuły. – To bombos – wskazuje na jedną z nich nasz przewodnik. – Powstawały w okolicach Tomelloso w XIX wieku – dodaje. Bombos na swój sposób potwierdzają jego zapewnienia o skali produkcji, a zarazem są wyjątkowym dziedzictwem regionu. Wznosili je rolnicy pracujący na rozległych polach. Odległości były tak duże, że nie opłacało im się codziennie wracać do domu, dlatego budowali tymczasowe schronienia – z kamieni znalezionych na polu, bez użycia zaprawy. Mogli w nich spędzić noc, rozpalić ogień, by ogrzać się zimą, uciec od upału latem. Do środka zabierali ze sobą muły niezbędne przy ciężkiej pracy na roli. Niektóre bombos są w użyciu do dziś, choć obecnie produkcja wina jest już w znacznej części zmechanizowana.

Kamienny budynek bombos w hiszpańskim regionie La Mancha (fot. Julia Zabrodzka)

W średniowieczu, gdy tereny te odbijali z rąk muzułmanów rycerze zakonu św. Jakuba, chrześcijańscy osadnicy otrzymali cenny przywilej

Winna wieża

W kolejnym miejscu na winnym szlaku La Manchy, niepozornym Socuéllamos, wino także wyrabia się od dawna. W średniowieczu, gdy tereny te odbijali z rąk muzułmanów rycerze zakonu św. Jakuba, chrześcijańscy osadnicy otrzymali cenny przywilej – w zamian za uprawę winorośli zostali zwolnieni z danin i podatków. Dawniej to właśnie Socuéllamos uchodziło za najważniejszy ośrodek w regionie – Tomelloso początkowo było jego częścią, a uniezależniło się dopiero w połowie XVIII wieku. Ostatnio jednak trafiało tu niewielu turystów – do czasu, gdy w 2015 roku otwarto muzeum La Torre del Vino. W Hiszpanii działa co prawda ponad 20 podobnych instytucji, ale ta w Socuéllamos mieści się w niezwykłym budynku – dawnej wieży ciśnień na stacji kolejowej. 

Wieża Wina w regionie La Mancha (fot. Julia Zabrodzka)

Stąd jego nazwa: Wieża Wina. Wewnątrz oglądamy wystawy dotyczące historii tutejszych winnic: poznajemy szczegóły uprawy, przyglądamy się dawnym narzędziom, czytamy o właściwościach gleby i klimatu. O tym, jak ważna była w tym regionie uprawa winorośli, świadczy między innymi liczba związanych z winem przysłów, przywoływanych w krótkim nagraniu przez mieszkańców Socuéllamos. Największe wrażenie jednak robi szczyt wieży, gdzie urządzono przeszklony taras widokowy i miejsce degustacji. To tu po raz pierwszy próbujemy misteli – słodkiego białego wina, które… wcale winem nie jest. To moszcz winny, niepoddany procesowi fermentacji, tylko wzmocniony destylowanym z winogron alkoholem. Dawniej trunek był uznawany za niezbyt wykwintny, dziś w pewnych kręgach jest modny.

Beczki w winnicy w hiszpańskim regionie La Mancha (fot. Julia Zabrodzka)

Wino (nie) dla dzieci

Na koniec wizyty oglądamy wystawę lokalnych win. – To etykietki zaprojektowane przez dzieci, wybraliśmy je w konkursie – przewodniczka wskazuje dwie butelki. Na jednym z rysunków w kieliszku wina znajduje się dawna dworcowa wieża. – Ile miały lat? – pytam z niedowierzaniem. – Nie pamiętam, na pewno były z tutejszej podstawówki – zastanawia się przewodniczka, nie do końca chyba rozumiejąc podtekst mojego pytania. 

W Polsce dzieci, przynajmniej oficjalnie, trzymamy jak najdalej od alkoholu. W La Manchy najwyraźniej jest inaczej – winiarze starają się wychowywać znających się na rzeczy konsumentów. Świadczą o tym nie tylko konkursy na etykiety, ale też specjalne kursy i degustacje organizowane dla najmłodszych w Socuéllamos i innych miejscach. Oczywiście dzieci nie próbują wina, uczą się jednak rozróżniać po smaku i zapachu poszczególne szczepy, jedzą winogrona, próbują różnych rodzajów moszczu. I wygląda na to, że bawią się naprawdę dobrze.

Restauracja w hiszpańskim regionie La Mancha (fot. Julia Zabrodzka)

Obiad z resztek

Po degustacji trzeba coś zjeść. Najlepiej w tradycyjnej restauracji, która serwuje typowe potrawy. Wracamy do Tomelloso, by odpocząć we wnętrzach zabytkowej kamienicy. Dawne patio i sale dookoła niego wyłożono azulejos – mało jest bardziej hiszpańskich elementów wystroju niż te barwne kafle. W menu miejscowe klasyki: na pierwsze danie migas de gañán. – W La Manchy przyrządza się sporo dań z resztek. W tym wypadku są to okruchy czerstwego pieczywa – tłumaczy niezmordowany Chicho. Migas de pan, danie z drobnych kawałków chleba, jada się w wielu regionach Hiszpanii. 

W La Manchy do pieczywa dodaje się czosnek i wieprzowinę w kilku postaciach: chorizo, boczku i morcilli, czyli hiszpańskiej odmiany krwawej kiszki. Na drugie danie próbujemy gazpacho manchego. Każdy, kto gazpachokojarzy z chłodnikiem z warzyw, może się potężnie zdziwić. Tutejsze to rozgrzewająca potrawka z dziczyzny, podawana z kawałkami lokalnych podpłomyków, które, rozmoczone w daniu, wyglądają i smakują trochę jak rozgotowane łazanki. Wszystko sparowane z odpowiednimi winami – z La Manchy, jakżeby inaczej.

Co warto odwiedzić w La Manchy?

  • La Viña E

Plaza España 13600 Alcázar de San Juan

  • Pago de La Jaraba

N-310, 0, 02600 Villarrobledo, Albacete

lajaraba.com

Można się umówić na zwiedzanie posiadłości, Francisco doskonale mówi po angielsku.

  • Siedziba stowarzyszenia w Tomelloso

Ctra. Argamasilla de Alba s/n C.P. 13700

vinostomillar.es

  • Museo Torre del Vino

Calle el Ferial, s/n, 13630 Socuéllamos

  • La Antigua

Calle de Don Víctor Peñasco, 112, 13700 Tomelloso

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk