Laos, wciśnięty między absorbujący, jazgotliwy Wietnam i kolorową, apetyczną Tajlandię, łatwo pominąć w planach podróży. Puste, pokryte czerwonym kurzem laotańskie drogi może nie wiodą do hałaśliwych metropolii czy turystycznych kurortów, ale jaskinie, wodospady i dżungla są równie pociągające. A jeśli wybierzecie się na płaskowyż Bolaven, położony na wysokości kilkuset metrów nad poziomem morza, to oprócz tropikalnych krajobrazów natkniecie się jeszcze na liczne plantacje kawy.
Jak rośnie kawa i jak wygląda jej produkcja
Plantacja to może jednak za duże słowo. Laos, jak wiele słabo rozwiniętych krajów (drogi asfaltowe wciąż przetykane są pokrytymi czerwonym kurzem drogami gruntowymi), nie produkuje ani nie importuje niczego na dużą skalę, oprócz Beerlao, narodowej dumy. Uprawa kawy to również często rodzinna sprawa – podróżujący motorem przez obfitą dżunglę płaskowyżu w każdej wiosce zauważą porozkładane przed domami płachty. Na niektórych suszą się nieprzyjemnie pachnące, posiekane korzenie manioku, na innych rozłożone niechlujnie ziarna kawy, czasem tylko zabezpieczone drewnianym płotkiem, żeby nie wchodziły w nie świnie czy kury. Te zbiory są raczej niewielkie, a wiele suszących się ziaren jest jeszcze zielonych.