Kukbuk
Kukbuk

Kulinarny przewodnik po Florencji

Grudzień to idealna pora na wyprawę do Florencji. Tłumów nie ma. Kolejek nie ma. Temperatury zaś są całkiem przyjemne!

Specjalista w zakresie kuchni śródziemnomorskich, dziennikarz kulinarny, podróżnik, fotograf, autor sześciu bestsellerowych książek kulinarnych. Gotuje i karmi, prowadzi warsztaty kulinarne oraz organizuje wyjątkowe kolacje degustacyjne.

Tekst: Bartek Kieżun

Zdjęcia: Bartek Kieżun

Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 3 minuty!

Na brak światła i słońca nie można narzekać, zwłaszcza jeśli przyjechało się z przykrytego smogiem Krakowa. W przerwach pomiędzy zwiedzaniem znakomitych muzeów, pełnych genialnych dzieł sztuki, zaglądaniem do równie bogatych kościołów a próbami złapania różnicy między domami mody Pucci i Gucci trzeba jeść i pić. A gdzie? Oto kilka najlepszych florenckich adresów!

UnCaffè – Da i’ Sardo na via Cesare Battisti 2 to niewielki lokal prowadzony przez Sardyńczyka w samym sercu Florencji. Doskonałe miejsce na kawę, kieliszek wina albo szklaneczkę sardyńskiego piwa w ciągu dnia albo wieczorem. Można też coś przekąsić. Kusi ogródkiem z widokiem na przepiękny plac: piazza della Santissima Annunziata.

Le Murate przy piazza delle Murate to więzienie zamienione w centrum sztuki nowoczesnej pod okiem jednego z najsłynniejszych architektów włoskich Renza Piano. Do kawiarni literackiej można wpaść na spotkanie autorskie, koncert albo dyskusję, ale można też na śniadanie, lunch albo aperitivo.   Zaraz obok Le Murate działa Mercato Sant’Ambrogio. Można tam coś przekąsić, ale z bemarów. Jednak przede wszystkim wpada się tam na zakupy. W hali targowej fantastyczny wybór wędlin, mięs, ryb i serów. Na zewnątrz znajdziecie warzywa, owoce i kwiaty.

Do Sergia Polliniego trzeba wpaść na flaki. W małym food trucku na via dei Macci uwija się trzech panów. Do bułek pakują trippa alla fiorentina albo lampredotto (najsmaczniejszy kawałek krowiego żołądka, tak zwany żołądek właściwy). Może nie brzmi to najlepiej, ale smakuje cudownie. Do tego chianti z plastikowego kubeczka i jesteście w kulinarnym streetfoodowym raju!

Reklama

Finisterrae na piazza Santa Croce to kawiarnia, cukiernia i restauracja. Dla mnie jedno z najlepszych miejsc na włoskie śniadanie, czyli kawę i coś słodkiego. Tamtejsze rogaliki z nadzieniem pistacjowym będą mi się śniły! Jakby tego było mało, z okien Finisterrae rozciąga się widok na pomnik Dantego o chmurnym spojrzeniu i kościół Świętego Krzyża, ozdobiony rewelacyjnymi freskami przez Giotta.

Do enoteki Fuori Porta, czyli za bramą, wpadliśmy w drodze z San Miniato al Monte, skąd rozpościera się najpiękniejsza panorama miasta. Bazylikę San Miniato przewodniki opisują jako najdoskonalszy przykład włoskiej architektury romańskiej, ja powiem więcej: to najpiękniejsza bazylika na świecie. Ale miało być o jedzeniu, wróćmy zatem do enoteki przy via del Monte alle Croci. Cudowne crostini i jeszcze lepszy makaron z pesto na bazie cavolo nero, ale też rewelacyjne flaki po florencku. Tu w wersji de luxe, na talerzu, podane z grillowanym toskańskim chlebem bez soli. Doskonale pikantne. Pyszne!

Reklama

Na piazza Santo Spirito można się wybrać z kilku powodów. Ozdobą placu jest oczywiście kościół pod wezwaniem Ducha Świętego postawiony przez Brunelleschiego, architekta najbardziej znanego z tego, że podołał niezwykłemu wyzwaniu i przykrył florencką katedrę przepiękną kopułą. Sam plac to miejsce spotkań: miejscowej alternatywy, hipsterów i okolicznych wariatów. Doskonałe miejsce na podpatrywanie codziennego florenckiego życia i kieliszek wina w jednym z licznych na placu barów.

All’Antico Vinaio na via dei Neri to najlepsze kanapki na świecie! Genialne! Trzeba zazwyczaj odstać swoje w kolejce, ale warto. Świetna porchetta, do tego grillowane bakłażany i pikantna pasta na bazie peperoncino sprawiły, że świat wydał mi się naprawdę pięknym miejscem, choć na co dzień daleki jestem od takiego optymizmu.
Do Forno Becagli przy Borgo Ognissanti doczłapaliśmy się w środowy wieczór, plotka głosiła, że w środę można tam zjeść doskonałe florenckie pączki. Pani była bardzo zdziwiona i zaprosiła nas na pączki… w piątek po południu. Kiedy powiedzieliśmy jej, że nie będzie nas już we Florencji, wręczyła nam na osłodę cantuccini. Jeśli pączki są tak dobre jak słynne toskańskie biscotti, to trzeba tam być w piątek koniecznie!

ARA’: è Sicilia to sycylijska cukiernia blisko Galleria dell’Accademia, przy via Degli Alfani, więc po odwiedzeniu Dawida (ten przed Palazzo Vecchio to kopia) wybierzcie się koniecznie na czekoladę z Modiki, brioche col tuppo albo sycylijskie arancini. Te czarne, z atramentem z mątwy, są cudowne! Podobnie jak cała Florencja i jej kuchnia!

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk