Lato to czas nadrabiania zaległości książkowych. Jeśli wasz stosik książek rósł systematycznie przez cały rok, pora go rozładować i wrzucić do walizki co ciekawsze pozycje. Wśród nich z pewnością nie zabraknie tych kulinarnych, na których spokojną lekturę – i testowanie – nie ma czasu w codziennym biegu. Kategorii takich lektur jest co najmniej kilka, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Podpowiadamy, jak zafundować sobie smakowite wakacje z książką!
Książki kulinarne, które warto zabrać na wakacje
Dodadzą smaku podróży, zrelaksują i do tego czegoś nauczą. Jakie książki warto wrzucić do walizki oprócz przewodnika i grubej powieści?
Tekst: Kasia Stadejek
Zdjęcia: Martyna Cybuch
Książki, których nie mógłby napisać nikt inny
Anthony Bourdain nauczył ludzi na całym świecie, jak podróżować kulinarnie. Jego wycieczki w najdalsze zakątki globu, najdziwniejsze posiłki, rodzinne kolacje, wędrówki przez bazary i restauracje wciąż można oglądać w internetowych serwisach wideo, ale kto chce Bourdaina poczytać, niech sięgnie po serię „Kill Grill”. Soczystym, sugestywnym językiem autor opowiada o kulisach prowadzenia restauracji, naśmiewa się z kucharzy celebrytów i przytacza setki anegdot ze swojego życia.
Tym, którzy wakacje spędzają w Chorwacji, na Węgrzech czy w Austrii, polecamy książki Roberta Makłowicza, sybaryty rozkochanego w Europie Środkowej i opowiadającego o niej ze swadą i z lekkością. Najnowsza „Dalmacja. Książka kucharska” smakowicie prowadzi przez chorwacką krainę, podrzuca przepisy i kusi, by zmienić trasę podróży. „Café Museum” opowiada o szeroko pojętych Austro-Węgrzech, wciągając dzięki gawędom i wspomnieniom. Makłowicz, który jest nie tylko dziennikarzem, lecz także historykiem sztuki, opowiada o kulturze, wzbudza tęsknotę za przeszłością, a teraźniejszość zaleca osłodzić doskonałym jedzeniem i winem. Komu wpadnie w ręce audiobook tej książki, czytany przez samego autora, tego z miejsca można wypisać ze wszystkich wycieczek fakultatywnych na najbliższe parę dni.
Książki, które smakują jak najlepszy deser
Coraz częściej o jedzeniu pisze się tak, jakby było dziedziną sztuki, a książki kulinarne potrafią hipnotyzować i wciągać jak dobre powieści. Lubującym się w apetycznych anegdotach i historii kultury kulinarnej polecamy „Fizjologię smaku” Anthelme’a Brillata-Savarina. Książka została opublikowana w 1825 roku, ale jej urok wcale nie przygasł. Traktuje o przygodach i doświadczeniach smaku, dowiemy się z niej na przykład, że smakosze żyją dłużej, śpiew powiększa pragnienie, a „szampan, który zrazu działa pobudzająco, odrętwia potem, oczywisty to rezultat zawartego w nim gazu węglowego”. Ta niezwykle smakowita książka idealnie nadaje się do czytania na głos i chichotania tuż przed kolacją lub w porze digestifu. Wzbudza apetyt – na deser i na literaturę.
Pięknie napisanych książek o jedzeniu w języku angielskim nie brakuje, my do wakacyjnej biblioteczki dorzucamy pięknie wydany zbiór esejów kulinarnych Thoma Eagle’a „First, Catch: Study of a Spring Meal”. Uspokajająca lektura kolejnych rozdziałów o krojeniu i smażeniu cebuli, ważnej roli soli, zwłaszcza w przypadku młodych wiosennych liści, i gotowaniu w lekko tylko szemrzącej wodzie uczy czułości do składników i procesu gotowania. Udowadnia też, że żaden, nawet najlepszy, przepis nie zaowocuje wartościowym posiłkiem, jeśli gotowe danie zjemy w samotności przed ekranem smartfona czy w biegu, nad zlewem. To niemalże kulinarna poezja, a kiedy oddać się jej kontemplacji, jeśli nie w wakacje?
Julian Barnes i jego „Pedant w kuchni” to krótka, ale wciągająca lektura w sam raz dla początkujących kuchcików. Autor zżyma się na nieścisłości w książkach kucharskich i innych źródłach przepisów kulinarnych, udowadniając, że porażki w kuchni są winą ich autorów, którzy używają takich sformułowań jak „szczypta”, „nieco” i „na oko”. Swoją irytację okrasza anegdotami i opowieściami o smakach, których kosztował. Pocieszająca to lektura dla tych, którym nie wychodzą naleśniki (bo masa powinna mieć konsystencję śmietany) albo wypieki (do których mąki trzeba tyle, ile ciasto zabierze).
Z kolei pierwsza książka uroczej Molly Wizenberg – „Homemade Life: Stories and Recipes from My Kitchen” – to lekka, ale wartościowa lektura, która spodoba się zwłaszcza lubiącym się wzruszać. Molly pięknie opowiada o roli jedzenia w swoim życiu, o tacie, którego zabrakło zbyt wcześnie, i o miłości, która ją spotkała. Każdy rozdział swojego życia okrasza prostym przepisem. Po lekturze można zajrzeć na nieco uśpionego bloga Molly i poszukać przepisu na ciasto z ricottą i malinami czy blondies z karmelem – do zrobienia nawet w najskromniejszej kuchni.
Książki, które uczą
Jak urozmaicić sobie leżenie na plaży czy na słonecznym tarasie z widokiem na góry? Można sięgnąć po lekturę, która nas czegoś nauczy. W kwestii kulinarnej sporo dowiemy się od Michaela Pollana, pisarza, dziennikarza i działacza społecznego. Jego „Magia gotowania” przeprowadza czytelnika przez historię, kontynenty i żywioły oraz udowadnia, że gotowanie to jedna z najbardziej wartościowych czynności, jakim można się oddać. Pollan pisze o rytuałach, tradycjach, rytmie codziennego życia, dzieleniu się z bliskimi. To mądra lektura, którą po przeczytaniu możecie podrzucić komuś, kto stroni od gotowania, ale nie boi się dobrej literatury.
Mistrzynią pióra, ciętego humoru i dobrej kuchni jest także Niki Segnit, autorka bestsellerowego „Leksykonu smaków”. Można się z niego dowiedzieć, jak łączyć poszczególne składniki i co sprawia, że do siebie pasują, poznać kultowe receptury oraz stojące za nimi historie, wreszcie – zainspirować się i na podstawie poszczególnych rozdziałów nauczyć na przykład bezbłędnego przyprawiania ryb, mięsa i warzyw. W swojej drugiej książce, „Sztuka gotowania”, Niki Segnit odkrywa zasady leżące u podstaw większości przepisów.
Dzięki tej lekturze przestaniecie gotować z nosem w książkach i odważycie się na eksperymenty. Oprócz tych dwóch pozycji warto zabrać ze sobą plik naklejek-zakładek, bo gwarantujemy, że wasza lista potraw do ugotowania znacznie się wydłuży.
Choć z każdej książki można wyciągnąć jakąś naukę, z wydanego niedawno tomu „Kapłony i szczeżuje. Opowieść o zapomnianej kuchni polskiej”, czyli rozmowy dziennikarki kulinarnej Magdaleny Kasprzyk-Chevriaux z historykiem Jarosławem Dumanowskim, płynie jej prawdziwa rzeka. Dowiadujemy się, dlaczego ludzie bali się kiedyś ziemniaków i czemu w latach 90. radzono gotować spaghetti bolognese z koncentratu pomidorowego. Czytamy nie tylko o kuchni staropolskiej i jej zapomnianym uroku, lecz także o wpływie zawirowań historii na to, co jemy i jak zachowujemy się przy stole dzisiaj.
Książki, które uratują obiad
W wynajętym wakacyjnym mieszkaniu, domku czy kwaterze rzadko kiedy możemy liczyć na dobrze wyposażoną kuchnię. Minimum znajdziemy wszędzie – patelnia, łopatka, durszlak do makaronu, dwa garnki. To wystarczy, by po wizycie na lokalnym bazarze, w piekarni, sklepie rybnym i tym z serami przygotować cudownie proste wakacyjne dania. Pomoże w tym mistrz kuchennego minimalizmu, czyli Nigel Slater. Jego książka „Jedz” czy nieprzetłumaczona jeszcze na polski „Real Fast Food” to skarbnice pomysłów na smaczne potrawy z zaledwie kilku składników.
U Nigela kluczowe są masło, oliwa, śmietana, nie brakuje warzyw i dobrego mięsa. Podsuwa też pomysły na kombinacje, nie zmuszając czytelnika do dosłownej interpretacji przepisów. Dodatkowo jego książki można spotkać w wydaniach typu paperback, które nie zajmą dużo miejsca w walizce, a mogą uratować niejeden wakacyjny obiad.
Chcemy wiedzieć co lubisz
Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?