Kiedy Pierworodny kończył dwa latka, wiedziałam już, że w wyniku bardzo restrykcyjnej diety narzuconej przez lekarzy jego torcik urodzinowy powinien być szczególny: bez glutenu, bez nabiału i cukru, z samych naturalnych i nieuczulających składników. Dla mnie, świeżo upieczonej matki bez żadnego doświadczenia w kuchni jakże odległej od tej tradycyjnej, pełnej mleka, białej mąki i cukru, było to nie lada wyzwanie Namęczyłam się srodze! Przynajmniej trzy pierwsze próby podołania zadaniu wylądowały w koszu, ale w końcu metodą prób i błędów powstał ON! Ochom i achom nie było końca! Cudowny torcik! Da się! Potrafię! W dodatku jest smaczny i nawet śliczny, a moje dziecię rozpływa się ze szczęścia*.
I byłby to koniec historii, gdyby rok później, na trzecie urodziny Młodego, nie okazało się, że z tych karkołomnych prób NICZEGO NIE PAMIĘTAM. I gehenna powtórzyła się od nowa Nie! Co to, to nie! Zrozumiałam, że czas najwyższy zacząć spisywać pomysły udane i zmobilizować się do kolejnej pracy, do jakiej nie byłam przyzwyczajona. Tak właśnie się zaczęło. […]