Deser z „Corriere Padano”
Powiedzieć, że dla Włochów jedzenie jest symbolem życia, nieodzownym elementem kultury, to nic nie powiedzieć. Fellini zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Bohaterowie jego filmów ucztują, zajadają się, biesiadują godzinami.
By sceny były jak najbardziej autentyczne, aktorom podawano prawdziwe dania, które wcześniej przygotowywał specjalny zespół kucharzy. Gotowano i jedzono tak długo, aż reżyser uznał, że ma perfekcyjne ujęcie, lub… zabrakło pieniędzy na dalsze gotowanie. W filmach Felliniego kuchnia była nie tylko pełnoprawnym elementem fabuły, ale stawała się sztuką – sensualną i żywą.
Jego romans z jedzeniem rozpoczął się już w dzieciństwie. W domu zawsze pachniało parmezanem, którym handlował ojciec reżysera – koła sera zajmowały prawie cały stół w jadalni. Matka przygotowywała specjały kuchni bolońskiej, które stały się dla Felliniego synonimem najlepszych dań. Wśród niezapomnianych smaków z tego okresu znajdzie się popisowe ciasto babki, zuppa inglese, warstwowe ciasto przypominające angielski trifle. Swoją niepowtarzalność zawdzięczało sekretnemu składnikowi… posmakowi gazety. Kilka lat przed śmiercią w wywiadzie dla „Vanity Fair” reżyser wspominał, że jego babka nakładała bezę, wyciskając ją przez tutkę ze zwiniętej kartki gazety „Corriere Padano”: „To ważny szczegół, ponieważ ciasto miało delikatny smak papieru gazetowego. Teraz nie można go odtworzyć, bo przestano wydawać tę gazetę. »The New York Times« się do tego nie nadaje. Może »Corriere della Sera« jest nieco bliżej”. Dodatkową aurę niezwykłości deser zawdzięczał samej babce, którą reżyser opisywał jako elegancką kobietę w ogromnych białych kapeluszach. Ciastka, cukierki i likiery, które robiła, miały w sobie delikatność i cenny smak przeszłości połączonej z nutą karnawału. Fellini starał się ten klimat oddać w swoich filmach.