Zbyt często przypisujemy winiarstwu nimb romantyczności. Pięknie wyglądające rzędy równo przyciętych krzewów, zielone, a jesienią żółte i czerwone pola ciągnące się po horyzont robią wrażenie jak najbardziej naturalnych. Tymczasem winnice to najczęściej obficie nawożone i pryskane chemią monokultury, w których zazwyczaj trudno o biologiczną różnorodność. Zmiany klimatu wiążą się nie tylko z jego ociepleniem, ale też z gwałtownymi zjawiskami pogodowymi, takimi jak gradobicia czy ulewy. Ich skutkiem bywają choroby grzybowe, współczesna zmora winogrodników.
Mimo to rośnie grupa producentów, którzy swe winnice chcą uprawiać jak najbardziej naturalnie, bez nadmiernych oprysków i używania ton preparatów chemicznych. Metod jest co najmniej kilka.