Nagonka na „chemię” w jedzeniu może działać na naszą niekorzyść, ponieważ odwraca uwagę od realnych zagrożeń. Tego typu alarmujące, często nieprawdziwe wieści zyskują większą popularność niż te dużo mniej atrakcyjne, ale zgodne z ustaleniami nauki. Spójrzmy bez emocji na kwestie bezpieczeństwa stosowania dodatków do żywności w relacji do innych zagrożeń.
Krótka historia substancji E
Dodatki do żywności, pozwalające przedłużyć jej trwałość, poprawić smak lub wygląd, używane były od zarania dziejów. Do najstarszych konserwantów należą związki azotu – saletrę (E252) stosowano już w starożytnych Indiach i Chinach. Bardzo wcześnie też zaczęto używać związków siarki (E220) i kwasu octowego (E260) w celu konserwacji oraz kurkumy (E100) i karminu (E120) do barwienia. Rozwój mikrobiologii i odkrycie roli bakterii w psuciu się żywności pozwoliły w XIX wieku na poczynienie znacznych postępów w dziedzinie konserwacji. Odkryto nowe związki chemiczne ograniczające rozwój mikroorganizmów. Niestety, nie zwracano jeszcze uwagi na ich potencjalną toksyczność, zatem często ich stosowanie było szkodliwe zarówno dla ludzi, jak i dla bakterii. W historii dodatków do żywności istnieje wiele ciemnych punktów. W ciągu XX wieku zakazano wielu substancji, słodzików, barwników, konserwantów, które powodowały uszkodzenia organów lub nowotwory.