Nie odpowiem na pytanie, jak nie oszaleć, bo czuję, że aktywizm przestawił moje życie na zupełnie inne tory. Myślę o podróży do Azji, ale już się denerwuję na myśl o śladzie węglowym, jaki po sobie zostawię. Nie chodzi o to, co powiedzą inni – sama sobie to zrobiłam. Codzienność mam pod kontrolą, ale jestem tylko człowiekiem i zdarzają mi się błędy. Wczoraj na przykład kupiłam maliny w tekturowym pudełku i nie chciałam ich wkładać do reklamówki. Wysypały się w torebce i wszystko poplamiły.
Troska (nie tylko) o planetę
Ciągle muszę nad sobą pracować. Po Warszawie poruszam się głównie rowerem albo komunikacją miejską, ale mam auto i zdarza mi się nim coś przewieźć czy pojechać na wycieczkę. Kiedyś potrafiłam co weekend wsiadać do samolotu, dziś latam tylko w wyjątkowych sytuacjach, ostatnio na konferencję na temat środowiska. Uznałam, że wyjdzie z tej podróży więcej dobrego niż złego, że działaniem zrekompensuję potem ślad węglowy. Nad wycieczką do Azji ciągle się zastanawiam, ale jednocześnie wiem, że wrócę stamtąd wypoczęta, naładowana pomysłami, bogatsza o znajomych i przede wszystkim energię do pracy. Ważny jest balans. W samolocie najpierw zakładasz maskę sobie, dopiero potem ratujesz innych. Każdy, kto chce pomagać ludziom, powinien najpierw zadbać o siebie. W aktywizmie też można się wypalić, ważę więc korzyści i straty.