Kiedy ostatnio, przez kilka dni z rzędu, zdarzyło wam się robić tylko to, czego właśnie potrzebujecie? Oddychać głęboko, dla samego oddychania, nie po to, by zaczerpnąć powietrza. Chodzić boso po trawie, dla samego chodzenia, bez celu. Jeść pyszny posiłek i skupiać się tylko na tym, na niczym więcej. No właśnie… To, że żyjemy w pośpiechu i nie potrafimy się zatroszczyć sami o siebie, to już truizm. Pytanie, czy bycia dla siebie dobrym, lub chociaż lepszym niż dotychczas, można się nauczyć? Można. Tylko powoli. O to właśnie chodzi w wyjazdach z praktyką jogi. To nie skondensowana w pigułce nauka asan. To obserwowanie siebie, swojego ciała, jego reakcji. Bycie tu i teraz, nigdzie więcej.
Wyjazd z jogą – inwestycja bez strat
Starej, dobrej jogi reklamować nie potrzeba. Joga uczy harmonii. Uczy czytać sygnały płynące z ciała, rozumieć je, a tym samym działać. Jest bezcennym narzędziem do niwelowania skutków stresu, pobudza przemianę materii, relaksuje, uwalnia napięcie, wycisza. Każdy, kto na co dzień praktykuje jogę, potwierdzi jej skuteczność. Sprawdza się i już. A gdyby pójść krok dalej i poświęcić kilka dni tylko na nią? Odciąć się od wszystkiego, roztopić w doświadczaniu ciała? Wizja kusząca, tym bardziej że ofert wyjazdów z jogą przybywa.
– Joga praktykowana regularnie w studiu utrzymuje nas w niezłej kondycji, uspokaja, wzmacnia, odstresowuje. Ale kilkudniowy wyjazd to reset totalny i wzmocnienie dla całego organizmu. Ważny jest tu mechanizm, w jakim organizm przestawia się w tryb relaksu. Każdy zna to ze zwyczajnych wakacyjnych wyjazdów. Potrzeba czasu, by opadł poziom hormonów stresu i została przywrócona homeostaza, czyli wewnętrzna równowaga – mówi Kasia Bem , nauczycielka jogi.