Kukbuk
Kukbuk

Plan na weekend: 29-30 października

Pamiętacie, że w nocy z sobotę na niedzielę zmieniamy czas? A to oznacza o godzinę dłuższy weekend! Oto nowości kulturalne, którymi warto go wypełnić.

Tekst: redakcja

Zdjęcie główne: kadr z filmu „Zdarzyło się

Opublikowano: 27 Października 2022
Ten artykuł przeczytasz w mniej niż 10 minut!

Czujcie się zaproszeni do złożonej zabawy artystycznej – kończąc ten miesiąc, łączymy i sklejamy rozmaite elementy. Razem z architektem i pisarzem Sharonem Rotbardem spleciemy historię arabskiej Jafy ze współczesnym modernistycznym Tel Awiwem zwanym Białym Miastem. Okazją do analizy kolażowych dzieł będzie przekrojowa wystawa „Collage – klejone światy” we wrocławskim Pawilonie Czterech Kopuł. W filmie „Zdarzyło się” francuska reżyserka Audrey Diwan da nam trudną lekcję o aborcji jako łączeniu polityki z wolnością. Z kolei amerykańska songwriterka folkowa Josephine Foster udowodni, że w muzyce można śmiało zestawiać stare z nowym.

W tym tygodniu czytamy

fot. okładka książki „Białe miasto, czarne miasto. Architektura i wojna w Tel Awiwie i Jafie” Sharon Rotbard

Białe miasto, czarne miasto. Architektura i wojna w Tel Awiwie i Jafie

Sharon Rotbard

wyd. Filtry 

Kiedy w latach 90. francuski architekt Jean Nouvel oglądał Tel Awiw z poziomu dachu, powiedział: „Słyszałem, że to miasto jest białe. Widzisz jakąś biel? Bo ja żadnej”. Mityczny punkt na mapie Izraela obrósł skojarzeniami z modernizmem i genezą powstania na wydmach – z „piany fali i chmur”. Tel Awiw był miastem marzeniem, podobnie jak Gdynia, o której pisaliśmy w tym przeglądzie. Ze wszystkimi odcieniami mitu rozprawia się Sharon Rotbard, izraelski pisarz i architekt. W „Białym mieście, czarnym mieście” rozpisuje architektoniczną historię Białego Miasta pisanego wielkimi literami – jak oficjalnie mianował je komitet UNESCO – uwydatniając kwestie polityczne. W końcu stawianie miasta to niemal zawsze opowieść o władzy, a tworzenie nowego może oznaczać uśmiercenie starego. Rotbard przypomina, że biel Tel Awiwu to też – nomen omen – wybielanie czarnej przeszłości. Przecież mityczne miasto Bauhausu powstało przez zniszczenie miasta Arabów – starej Jafy, co wyrażają mocne słowa autora: „Jeśli architektura ma w sobie coś antropomorficznego i jeśli każda budowla jest także opowieścią o ludziach, którzy ją wznieśli, to opowieść o telawiwskim Białym Mieście wyraźnie pokazuje, w jaki sposób – by przywołać mocne słowa Toni Morrison – Żydzi stali się biali”.

Pst! Zachęcamy też do podróży do Tel Awiwu szlakiem kulinarnym wytyczonym przez Bartka Kieżuna.

W tym tygodniu słuchamy

fot. okładka płyty „There Are Eyes Above” Josephine Foster

Josephine Foster

There Are Eyes Above

wytw. Fire Records

Skoro jesień sprzyja refleksjom i wspomnieniom, przenieśmy się 20 lat wstecz. Wtedy właśnie Josephine Foster nagrywała w domu swój debiutancki album, a jego dojrzałe owoce możemy zbierać teraz. Pierwotnie płyta „There Are Eyes Above” była wydana na winylu, dziś można ją nabyć i w tej formie – opatrzonej rysunkami artystki – i w wersji digitalowej. Na nowym-starym albumie artystka zmieściła 11 utworów – w tym te w prymarnych wersjach – łączących archaiczność z jej pogodną ekspresją. Tworząca od dwóch dekad, cudownie staroświecka Foster pochodzi z Kolorado, a jej muzyka bywa jak powrót w tamtejsze, górskie strony. Jest ciepła i folkowa, a w tle przygrywa ukulele – jej ukochany instrument, na którym gry uczy dzieci. Josephine poznacie błyskawicznie, po tym swojskim klimacie starej duszy i po klasycznie wykształconym głosie, niczym z leniwie sączącego się epokowego winyla. Na start włączcie utwór „Emily told me”, w którym artystka śpiewa: „Emily mówi, żebym była dla siebie dobra, a zabiegana mogę być jutro”. I takiego nastawienia wam życzymy.

Pst! Josephine Foster wydała też właśnie ilustrowaną poetycką książeczkę „Kneel to Heal” – zapiski z czasu, kiedy choroba uniemożliwiła jej nagrywanie.

W tym tygodniu oglądamy

fot. plakat filmu „Zdarzyło się

Zdarzyło się

reż. Audrey Diwan

„Zdarzyło się” to bardzo kobiece i osobiste kino, szkoda tylko, że również niezwykle aktualne. Film wyreżyserowała Francuzka Audrey Diwan, bazując na autobiograficznej książce „Les armoires vides” Annie Ernaux – tegorocznej noblistki. Historia osadzona we Francji lat 60. traktuje o aborcji i szerzej – o kobiecej wolności. Młodziutka Anne, studentka literatury francuskiej, zachodzi w nieplanowaną ciążę, nie chce urodzić dziecka, a jednocześnie wie, że aborcja oznacza dla niej surowe konsekwencje. Wtedy, 60 lat temu, mogła nie tylko zostać wydalona ze studiów, ale nawet trafić do więzienia. Dziewczyna nie ma wsparcia w systemie – lekarz także boi się kary – ani wśród bliskich: rodziny i przyjaciółek. Decyduje się jednak na aborcję, samotnie, a nawet – o, zgrozo – samodzielnie, czego jako widzowie też jesteśmy świadkami. Niezwykle trudna opowieść o Anne to także historia dwóch kobiet, które musiały przerwać ciążę i dzięki którym powstał ten film: wspomnianej pisarki Annie Ernaux i samej reżyserki. To również ogrom wielu innych kobiecych mikrohistorii, w tym boleśnie dla nas lokalnych. Film Audrey Diwan zdobył sporo nagród, w tym najważniejszą – Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji, niech ten rozgłos przyczyni się do dobrych zmian i możności samostanowienia kobiet na całym świecie. Dla przypomnienia – we Francji od 1975 roku funkcjonuje liberalna ustawa aborcyjna.

Reklama

W tym tygodniu odwiedzamy

Wystawa „Collage – klejone światy

wystawa „Collage – klejone światy”

Pawilon Czterech Kopuł, Wrocław

do 15 stycznia 2023

Kiedy różne fragmenty tworzą całość, wiedz, że masz do czynienia z kolażem. Ten sposób komponowania i łączenia pozornie nieprzystających kawałków stosowano już ponad 2200 lat temu w Chinach, dziś kolażowanie wraca z przytupem, flirtując z digitalem. Na wrocławskiej wystawie „Collage – klejone światy” przekonacie się o jego różnorodności, wybiegającej poza papier, nożyczki i klej. Zebrane tu prace to 150 lat światowej historii sztuki i sięgania po tę wielowarstwową i przewrotną formę w ramach różnych technik. Poza grafiką i fotografią kolaż to też ceramika, szkło, tkanina i wideo. Do wizualnej gry zapraszają między innymi klasycy tematu, jak niemiecki kolażysta Max Ernst, a także artyści mniej oczywiści, jak surrealista Kurt Schwitters, i polska gwardia, w tym Henryk Stażewski, Grupa Luxus, Piotr Uklański, Tymek Borowski i Zofia Rydet, która tworzyła fotomontaże, wycinając zdjęcia nożyczkami. Jak mówi kuratorka wystawy Anna Chmielarz: „W pewnym sensie kolaż już u swoich podstaw zakłada dialog z historią sztuki, kultury, obiecuje fascynującą podróż w czasie i przestrzeni obrazu oraz przygodę pełną zabawy i odkryć”. Bawcie się zatem wspaniale!

Przeczytaj również:

Chcemy wiedzieć co lubisz

Wiesz, że im więcej lajkujesz, tym fajniejsze treści ci serwujemy?

W zawsze głodnym KUKBUK-u mamy niepohamowany apetyt na życie. Codziennie mieszamy w redakcyjnych garnkach. Kroimy teksty, sklejamy apetyczne wątki. Zanurzamy się w kulturze i smakujemy codzienność. Przysiądźcie się do wspólnego stołu i poczujcie, że w kolektywie siła!

Koszyk