Czego należy się wystrzegać, jeśli chcemy kupować etycznie? Na co zwracać uwagę przy lekturze metek?
Metka niestety może wprowadzić w błąd i nie do końca można jej ufać. Wydaje się dawać informacje o produkcie, a czasami jedynie usypia czujność. Przykładowo metka z informacją „made in Italy” może oznaczać, że jedynie ostateczny etap produkcji, na przykład wszycie konkretnego elementu, miał miejsce we Włoszech, cała reszta została wyprodukowana w sweatshopach. Informacja „made in Poland” oznacza jedynie, że produkt został wyprodukowany w Polsce, ale niekoniecznie w etycznych warunkach. Niestety, wiele marek szczyci się lokalną produkcją, a na rodzimym podwórku mamy całkiem niezły „Bangladesz” – osoby szyjące pracują w naprawdę złych warunkach. Są też przypadki wypruwania oryginalnych metek i wszywania swoich. Przykład z ostatniego tygodnia: moja koleżanka kupowała szorty na targach modowych, miały metkę projektantki. Wszystkie egzemplarze były za małe, więc projektantka wyciągnęła z osobnego pudła identyczne, ale w większym rozmiarze. Okazało się, że zapomniała wypruć z nich oryginalną metkę „made in Indonesia” i wszyć swoją. Ups!
Czy zdarza ci się nosić coś niewegańskiego?
Nie kupuję niewegańskich rzeczy, ale jeśli już jakieś mam lub dostaję, to ich nie wyrzucam. Mam straszny problem z masowym marnowaniem żywności i masową produkcją. Czasami znajduję rzeczy na śmietnikach, czasami we freeshopach, czasami je dostaję lub kupuję w lumpeksie. Tu pojawia się pytanie, czy rzeczy pochodzące z second-handu albo ze śmietnika są wegańskie, czy nie. Każdy inaczej na to odpowie. Przeanalizujmy nowe, kupione buty. Powstały jako kolejny produkt z materiałów syntetycznych dla marki uchodzącej za wegańską. Zostały wyprodukowane w fabryce w kraju poza Europą, a fabryka eksploatuje środowisko naturalne, w tym zwierzęta, które mieszkają w jej otoczeniu, a także swoich pracowników. Produkty są transportowane do Europy – znowu zanieczyszczanie środowiska. Czy nadal są wegańskie? Moja etyka wybiera recykling zamiast produkowania kolejnych śmieci na świecie. To dla mnie ważne, 80% materiałów, których używam do szycia, pochodzi z recyklingu.
Co jeszcze można zrobić, żeby ubierać się bardziej odpowiedzialnie?
Nie trzeba mieć wypchanego portfela, żeby nosić etyczne ciuchy – targi slow fashion nie są jedyną opcją. Jeżeli czyjś budżet pozwala na zakupy i wspieranie mikromarek, to świetnie, zachęcam do tego, ale nie jest to jedyne wyjście. Wystarczy ograniczyć konsumpcję i zakupowy amok; zastanowić się, na ile potrzebujemy danej rzeczy i czy nie mamy już przypadkiem trzech takich samych. Nie wyrzucajcie – naprawiajcie, stawiajcie na second-handy, wymieniajcie się, uruchomcie wyobraźnię, przerabiajcie. Stuprocentową pewność co do etyczności możemy mieć tylko wtedy, kiedy zrobimy coś sami.
Warto spróbować prześledzić drogę, jaką przebył ciuch, zanim trafił do szafy. Czy jeżeli był wyprodukowany lokalnie, to faktycznie uszyto go w sprawiedliwych warunkach? Polecam reportaż „Życie na miarę” Marka Rabija, to brutalna lektura, która obnaża brudy przemysłu modowego i naprawdę daje do myślenia. Do którego i ja zachęcam.