Wbrew zwyczajowi sięgania latem po lekkie i przyjemne książki z pomocą naszych czytelników (głosowanie na InstaStories) jako trzecią lekturę KUKBUK-owego Klubu Książkowego wybraliśmy „Florydę” Lauren Groff. Początkowo spowodowało to mały rozłam, bo nie każdy miał ochotę w wakacje mierzyć się z egzystencjalnymi tematami i nie najlepszą kondycją świata. Jednakże snująca się po okładce książki pantera kusiła, a zachwyt tych, którzy jako pierwsi skończyli czytanie, ostatecznie zachęcił nieprzekonanych.
Każdy kij ma dwa końce, a nawet najbardziej słoneczny stan swoje ciemne strony. Jedenaście opowiadań, które składają się na „Florydę” Lauren Groff, jest podszytych niepokojem. Kojąca zazwyczaj natura tu została przedstawiona jako przestrzeń autonomiczna, nieprzyjazna, pełna zasadzek i czyhających z każdego zakamarka niebezpieczeństw. Podobnie relacje międzyludzkie – jako pełne lęku i poczucia tymczasowości. Stan permanentnego zagrożenia towarzyszy wszystkim bohaterom, nie ma więc szansy, by nie udzielił się czytelnikom. Te lęki i niepokoje każdego z nas dotknęły w inny sposób – jednak nikt nie oparł się wstrząsowi, jaki funduje Groff. Im głębiej penetrowaliśmy florydzki krajobraz, tym mocniejsze odnosiliśmy wrażenie, że zaglądamy do własnego wnętrza.