Przyszłość od zawsze była nęcącym tematem dla ludzi sztuki i nauki. Rozmyślano o tym, jak rozwój technologii, medycyny czy inżynierii wpłynie na codzienne życie mieszkańców Ziemi i innych planet, które przy odrobinie szczęścia człowiek mógłby skolonizować. Literatura i filmy science fiction prześcigały się w snuciu tych wizji, szczególnie odkąd kosmos stał się bliższy i bardziej oswojony za sprawą lądowania na Księżycu w 1969 roku.
Rozważania o jedzeniu przyszłości pojawiły się jednak dużo wcześniej. W 1913 roku Gustav Bishoff zawiadujący stowarzyszeniem American Meat Packers kontrowersyjnie prognozował, że w XXI wieku dieta ludzkości (w tym jej najbogatszych reprezentantów) będzie składała się głównie z produktów roślinnych. Pisarz naukowy Waldemar Kaempffert twierdził, że gotowanie dla przyjemności i sztuki w nowym stuleciu będzie jedynie wspomnieniem starszego pokolenia. Na porządku dziennym bowiem będzie spożywanie skoncentrowanych, mrożonych posiłków, które będą dostarczane nam pod drzwi. W obu przypadkach byli bliscy prawdy. Tylko w Polsce jest już milion wegetarian i wegan, mrożonki ratują nas w natłoku obowiązków, a rano na wielu wycieraczkach lądują pudełka z posiłkami na cały dzień.